Piątek 13-tego bać się, czy śmiać się?
Czy 13-go, zwłaszcza w piątek, będę mieć pechowy dzień, czy może czterolistna koniczyna przyniesie mi szczęście? Gdzie odkładam moją torebkę? Na ziemi i odpłyną mi pieniądze, czy położę ją na krześle, bo lepiej niech dostatek zostanie ze mną?
Skąd właściwie wzięły się przesądy i dlaczego jesteśmy zabobonni w naszym codziennym życiu?
Jesteśmy przecież bardzo nowoczesnymi, wykształconymi ludźmi, którzy we współczesnym świecie idą do przodu. Korzystamy z nowoczesnych telefonów komórkowych, kontaktujemy się przez Messengera, latamy po całym świecie, nawet na księżyc, a na rozbite lustro patrzymy z lekkim przerażeniem. Niektóre przesądy są bardzo głęboko zakorzenione w naszej kulturze i funkcjonują do dziś. Zabobon to: „wiara w tajemnicze, nadprzyrodzone związki między zjawiskami, w niszczycielską lub zbawczą moc słów, rzeczy i znaków. Zabobon miał wyjaśniać niewykształconym ludziom zjawiska niewytłumaczalne. Ale tak było kiedyś, gdy nasi przodkowie byli prostymi ludźmi i w jakiś sposób próbowali wytłumaczyć sobie codzienne zmagania i przez zaklęcia, reguły próbowali uchronić siebie i bliskich od nieszczęścia. Wiele osób jednak sądzi współcześnie, że 13-sty i do tego w piątek jest pechowy, nawet gdy nie mają pojęcia dlaczego, po prostu tak się mówiło i robiło już od zawsze. Na marginesie, źródłem tego wierzenia może być starożytny Babilon, gdzie liczba 13 zaburzała harmonię stosowanego tam systemu liczbowego. A jak się ma zabobon związanym z lustrem? Rozbite, czy gwarantuje nam siedem lat nieszczęść? Od zarania dziejów lustro traktowane było jako przedmiot magiczny. W starożytności uważano, że zniszczenie tafli szkła może sprawić, że duszą zawładną złe moce. Czarny kot który przebiegnie ci przez drogę, to wierzenie w moc czarownic i magii.
Wierzenia jednak mają swoją moc. I to właśnie one jak i przekonania jak najbardziej mają wpływ na nasze nowoczesne życie. I nie jest to związane z magią, tylko z energią i mocą twojej wiary w nie.
Zabobony, przekonania, pewne prawdy wynosimy z naszego domu rodzinnego, otoczenia w którym się wychowujemy i w dorosłym życiu przebywamy. I te zasady są różne w zależności od tego w jakim regionie żyjemy.
Pamiętam jak mieszkałam na emigracji i tam doświadczyłam, że można różnie, inaczej spoglądać właśnie na sprawy codzienne. Do dziś irytuje mnie to, gdy komuś życzę w jakimś przedsięwzięciu powodzenia i normalnie na świecie każdy za dobre życzenia dziękuje. U nas w Polsce słyszę w odpowiedzi : Nie dziękuję, bo nie chcę zapeszyć.
Takie podejście jest wbrew logice. Jak ma mi coś dobrze pójść, z sukcesem, gdy sama w to nie wierzę, obawiam i boję się! Nie chcę zapeszać. Czyli wierzę w to, że się nie uda! Więcej niż w to, że wszystko pójdzie dobrze. Uważam, że narodowo mamy pewne predyspozycje do tego, by więcej skupiać się na tym co może pójść nie tak, co może złego się wydarzyć, niż cieszyć się dobrym rozwiązaniem i optymistycznym sukcesem.
Jako coach towarzyszę wielu kobietom w odczarowywaniu właśnie tych negatywnych przekonań, niby-prawd o sobie. Jest to fascynująca praca, przynosząca ulgę, zrozumienie i nowe podejście do siebie, do swoich planów oraz nowe spojrzenie na własną wartość i predyspozycje.
Dzięki sesjom coachingowym pomogę tobie wychwycić, wyciągnąć na zewnątrz te nie służące tobie wzorce i zapisy. Bardzo często same ich nie widzimy i nie mamy świadomości ich istnienia ale też tego, jak uprzykrzają nam życie.
Przekonania i zaklęcia możemy tworzyć dla siebie, po to by nasz system, układ nerwowy się zmienił na lepsze. Medytacja, wizualizacja, uważność, wychwytywanie tych negatywnych przekonań i zamienianie ich na inne, bardziej Tobie służące, jest świetną przygodą.